czwartek, 13 maja 2010

Interakcje 2010, dzień drugi - relacja

Drugi dzień festiwalu: 11 maja 2010, godz.12.00

Ośrodek Działań Artystycznych, ul. Dąbrowskiego 5

W południe rozpoczęła się akcja „Autoportret” Anny Seagrave – brytyjskiej artystki zajmującej się performance, malarstwem, instalacją, wcześniej tancerki. Na działanie składały się prezentacje multimedialne z dokumentacją wykonanego już performance, wystawa temper będąca przeniesieniem na pole malarstwa poszczególnych kadrów z prezentowanych filmów i interakcja z publicznością – swego rodzaju zaplanowane działanie twórcze polegające na współtworzeniu sytuacji z artystką. Wydarzenie zapoczątkowało obejście wyeksponowanych na krzesłach autoportretów malarskich prowadzących do obrazów wideo, na którą składały się przede wszystkim dwa wizerunki nagiej artystki z krzesłem: stojącej na głowie i poszukującej odpowiedniej pozycji do znalezienia równowagi na krawędzi siedziska. W rozumieniu artystki autoportret to nie przedstawienie swojej zewnętrzności, a obraz duszy. W pracach akcentuje obrys własnego ciała, który następnie wypełnia znaczeniami. Charakterystyczny motyw to przede wszystkim pojawiająca się wszędzie głowa konia – z którym to zwierzęciem utożsamia się Seagrave. Artystka zaprosiła publiczność do podzielenia się sobą i wykonania własnych prac opartych na obrysie swoich dłoni, bądź stóp wrysowując następnie to, co w największym stopniu może każdego z nich określić. We wstępie Seagrave mówiąc o multimedialności, transmedialności swojej sztuki, eksponowała wątek ciągłego wyrażania siebie, ciągłego procesu przetwarzania własnej osoby, wnętrza, poszukując tym samym odpowiedzi na pytania: „Ile z osobistej tożsamości powinno być rozpoznane by praca była autoportretem?”

teksty: Koło Naukowe Studentów Wydziału Edukacji Wizualnej (Katarzyna Gwoździk, Karina Madej, Alicja Pertkiewicz, Urszula Skrok – Wolska, opiekun naukowy – mgr Maciej H. Zdanowicz)



Drugi dzień festiwalu: 11 maja 2010, godz.18.00

Ośrodek Działań Artystycznych, ul. Dąbrowskiego 5

Nieobecność Martina Molinaro artysty mającego pojawić się dzisiejszego dnia na festiwalu sama w sobie była swoistym performancem. Argentyńczyk ze względu na otrzymanie grantu twórczego na realizację innego projektu musiał zrezygnować z przyjazdu do Polski. Przesłał jednak dokładną instrukcję tekstową z uzupełniającą animacją przeprowadzenia akcji i jej obiekt – sześcian 28x28 cm o nazwie„F28” . Sześcian jest bryłą drewnianą złożoną z dwóch elementów: prostopadłościanu o boku prostokąta 7x28 o nazwie „F7”, oraz tego, co po nim zostaje – coś na kształt dwóch miniaturowych stopni. W założeniu Molinaro akcja ma obejmować podejście performera do obiektu, bez odrywania nóg od ziemi wyłączenie z „F28” elementu „F7”, odłożenie go na bok, a następnie wejście po obu stopniach i przystanięcie by „pomyśleć na niebiesko”. Po tym performer może zeskoczyć i w razie potrzeby powtórzyć akcję. Prosty i niepozorny obiekt staje się pretekstem do umożliwienia doświadczenia innego stanu, wydawałoby się doświadczenia czegoś absurdalnego, wzniesienia niby tylko na 28 cm nad poziom ziemi. Skierowane przesłanie akcji do publiczności pozwala każdemu z uczestników festiwalu doświadczyć tego stanu oderwania w niebieskim choć na moment. Dla mnie to lapidarne działanie odnoszące się w dużym stopniu do praktyk konceptualnych zamyka się w poetycką ramę haiku – subtelnie pozwala wyzbyć się na moment własnego „ja” pozostawiając doznać poczucia czegoś nieuchwytnego i ulotnego.

Maciej H. Zdanowicz

Kolejnym występującym był pochodzący z Kanady John Boeme – artysta realizujący działania „trans-dyscyplinarne” zawierające w sobie performance, elementy wideo i audio. Podejmuje w nich między innymi tematykę zachowań genderowych, analizując w szczególności pojęcie męskości. Niezapowiedziany wcześniej artysta, w ubraniu roboczym z nadrukiem „WORKING ARTIST”, wniósł na scenę deski, płytę pilśniową, narzędzia, krzesło. Przy dźwiękach szybko zmieniającej się, głośnej muzyki podjął budowę coś na kształt podestu. Pracy towarzyszyły stereotypowe męskie zachowania i gesty; Boeme wcielił się postać typowego fachowcy, nachalnie przy tym zaznaczając swoją obecność na sali. Po zakończonej pracy spocony przebrał się z roboczego ubrania w garnitur, białą niewyprasowaną koszulę, zawiązując fachowo krawat, skrapiając się przy tym obficie dezodorantem, wodą toaletową. Po ustawieniu krzesła na podeście dumnie zasiadł na nim przodem do publiczności i zaczynając od lewej strony przyglądał się jej. W jego spojrzeniu było coś na kształt zarówno dumy i kompleksu, pewności i niepewności, chęci utwierdzenia siebie w przekonaniu o własnej sile i poszukiwaniu potwierdzenia tego faktu na twarzach widzów. W przypływie nagłej agresji performer doszczętnie roztrzaskał podest i krzesło, by na koniec wyświetlić nagrany obraz wideo krzesła na podeście – wynik jego pracy – teraz już tylko wirtualny.

Karina Madej

Akcja Marcio Shimbakuro (Brazylia) wprowadziła nas w mistyczny wymiar światła, ciszy i ciemności, w przestrzeń pełną symboli i znaczeń, niezwykle subtelną i tajemniczą niedostępną naszym kluczom interpretacyjnym. „Mama” - niosący taki tytuł spektakl zdaje się być zaklęciem przywołującym ważną osobę dla artysty. Wprowadzona publiczność w przestrzeń poza światłem otoczyła centrum sali, którego obwód wyznaczała rozlana woda. Krzesło i stolik. W półmroku z końca sali wyszedł artysta w garniturze trzymający w jednej dłoni przedziwną konstrukcję dwóch szklanek i dwóch talerzy wypełnionych przezroczystym płynem. Cała jego postać mokra, ociekająca wodą. Poruszał się wolno, w niezwykłym skupieniu, a trzymane w jednej dłoni rekwizyty wydawały specyficzny dźwięk drżenia. Artysta wkroczył w krąg, zasiadł przed stolikiem i rozmieścił regularnie wspomniane talerze i szklanki oraz dwie paczki zapałek. Z jednej szklanki popijał wodę, z drugiej płyn przelał do talerza, w którym zapałka po zapałce w niesamowitej ciszy i spokoju prawą dłonią budował coś na kształt wieży. Lewą zapalając raz po raz, rozświetlał sobie pracę. Wypalone zapałki układał w górnej części stołu w regularnym rzędzie: dwie spalone, jedna cała, trzy spalone, jedna cała, cztery spalone, jedna cała. Po wykorzystaniu wszystkich elementów do budowy konstrukcji zapalił znajdującą się w talerzu ciecz wraz z wieżą, szybko zakrywając ją szklanką tym samym zduszając ogień. Czynność tą powtórzył w stosunku do pozostałego pudełka po zapałkach. Z zapałką w ustach i drugą zapaloną w dłoni opuścił miejsce akcji.

Katarzyna Gwoździk

W ramach tegorocznych INTERAKCJI zaplanowano scenę debiutantów – Off Interakcje. W tym roku prezentowana jest grupa studentów Katedry Intermedialnej Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie, studiująca performance pod kierunkiem Artura Tajbera i Arti Grabowskiego. Tego dnia jako pierwszy wystąpił Jakub Falkowski mający już za sobą ukończone studia aktorskie na krakowskiej PWST, studiujący równolegle reżyserię. Performer zaaranżował sytuację, w której zamykając się w mniejszym pomieszczeniu galerii zaprosił uczestników zdarzenia do środka pod warunkiem, iż przy każdej osobie będzie dokonywać na sobie okaleczenia żyletką, a sam uczestnik będzie składać przy świeżo powstałej ranie czytelny pełny podpis. Informowały o tym dwie plansze umieszczone na ścianie głównej sali Ośrodka Działań Twórczych. Reakcja okazała się być spontaniczna – do performera ustawiła się długa kolejka. Moment nacinania był rejestrowany kamera. Na twarzach uczestników można było zauważyć rozczarowanie: rany nie były głębokie, widok nie był krwawy, sam Falkowski za każdym razem pieczołowicie odkażał ciało i żyletkę wodą utlenioną. Nie było w tym spodziewanego dramatu. Po wszystkim Falkowski ze spuszczona głową wyszedł z pomieszczenia do publiczności. Jego brzuch i lewe ramię pokrywały cienkie nacięcia przy których widniały podpisy wchodzących. Jak powiedział: nie spodziewał się takiej reakcji publiczności, nie wierzył, że ktoś zdobędzie się na wejście i przyczynienie się do jego samookaleczenia.

Urszula Skrok - Wolska

Jako piąty tego wieczoru wystąpił Joan Casellas z Brazylii. Mówi o sobie: OZIM: Odwiedzający, Zbierający, Minimedialny. To permanentny fotograf, wykorzystujący medium jako dokument otaczającej rzeczywistości i własnej osoby. Performer rozpoczął swój występ od położenia na podłodze notebooka i dwóch pomarańczowych teczek. Następnie podchodząc do stłoczonych widzów zaprosił do robienia mu zdjęć wyrażając przy tym miłość do fotografowania i bycia fotografowanym. Uczestnicy nie tylko mogli sfotografować artystę, ale i ustawiać go do zdjęć, pozować wraz z nim, kazać mu odsłaniać ciało. Każde Casellas posłusznie wykonywał. Po zakończeniu pierwszej części wystąpienia performer podszedł do ściany i przykleił do niej kontaktowy adres mailowy, na który publiczność może nadsyłać wykonane fotografie do dokumentacji artysty. W drugiej części performer przechadzając się z notebookiem pokazywał wybranym osobom z publiczności zdjęcia wykonanego poklatkowo filmu przedstawiającego artystę w trakcie golenia. Następnie stanął na środku galerii trzymając w rękach wspomniane wcześniej teczki. Odsuwając od klatki piersiowej uniósł je do góry i stojąc na palcach zatoczył krąg wokół własnej osi powtarzając głośno sekwencję liczb od 1-10. Ostatnia część akcji Casellasa wywołała najwięcej emocji, gdyż artyście udało się namówić dwóch mężczyzn do rozebrania się wraz z nim i pozowania do zdjęć widzom.
Alicja Pertkiewicz

Ostatni tego wieczoru zaprezentował się Robert Alda (Polska/Norwegia) zajmujący się na co dzień performancem, fotografią, instalacją, malarstwem. Akcja rozpoczęła się w ciszy, ujrzeliśmy leżącego na kocu przed telewizorem artystę w masce psa. Nagle rozpoczęły się wiadomości ilustrujące aktualną sytuację w kraju. W miarę narastającej liczby tragicznych bądź bulwersujących wiadomości performer zaczynał reagować na nie całym swoim ciałem. Jego nerwowe ruchy łączyły w sobie cechy psa i człowieka. Co jakiś czas komentował wiadomości: „zostawcie mój dom”, „to za moje pieniądze”. W paradoksie społeczeństwa informacyjnego Alda odsłania ważny aspekt bombardowania nas wiadomościami, wyniszczania psychicznego i moralnego, znieczulenia na ból i krzywdę. Media w jego przekonaniu atakują naszą psychikę, osobowość, poczucie wartości i bezpieczeństwa, są agresywne i totalne.

KNSWEW

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz